|
OKF MISCAST Forum miłośników gier bitewnych i fantastyki
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pią 16:48, 24 Cze 2005 Temat postu: Jak zabiłem drużynę |
|
|
Myślę, że każdy MG miał kiedyś taki dzień, kiedy to po prostu drużyna mu na sesji padła. Czy przez własną głupotę czy przez zwykły przypadek (rzut kością) stało się coś, co sprawiło, że drużyna padła. A może gracze za bardzo was wkurzyli? Umieszczajcie tu takie "wypadki".
Ja opowiem o przypadku gdu prowadziłem dedeki dwóm graczom. Początkujące postacie. Gdy docierają do wieży w której skrył się lokalny przywódca leszczy - bandziorów, odkrywają, że ten zdążył już się z wieży ewakuować po linie. Chłopaki niewiele myśląc łapią za linę i po kolei za nim. Nie było to może bardzo trudne zadanie ale żaden z graczy we wspinaczkę nie zainwestował, więc zalrządziłem rzut na zręczność. Pierwszy rzucił się gnom "Patrzcie jak to się robi" - krzyknął po czym... zniknął. Myślę - wysokość parę metrów, spokojnie rzucę K6 na obrażenia. Gnom stracił przytomność upadajśc na ziemię. Następny wojownik - trochę ostrożniej chwycił linę, ale też się spieprzył i "wyłączył" . Z dzikim uśmiechem patrzę na ostatniego przytomnego - kapłana i każe mu rzucić. Również lipa - tu jednak rzut na obrażenia był w końcu mniejszy niż sześć i kapłanowi został jakiś 1 HP Na szczęście miał jakieś zaklęcia leczące, więc doprowadził drużynę do stanu używalności. Prawie płakałem ze śmiechu gdy musiałem im powiedzieć , że jeszcze jeden taki kaskaderski numerr ich czeka żeby dostać się z MURÓW na ziemię
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Karoru
Gość
|
Wysłany: Pią 17:11, 24 Cze 2005 Temat postu: |
|
|
U mnie wszystko wyglądalo tak:
Gracze magowie, zostali zabrani przez Rade Tradycji na przesłuchanie, bo "ponoć" zadawali się z pewnym Nephandi. Wszyscy dostali osobną celę. Byli przywiązani łańcuchami do krzeseł, a tajemnicza zielona substancja odebrałą im moce magiczne. Przesłuchanie się zaczęło. po kolei do pokoju wchodził jakiś gracz, a ja zadawałem mu strasznie głupie pytania. Tak, żeby ich zmęczyć psychicznie. Więc pytam o kolor oczy, wiek, płeć preferencje seksualne itp, aż w końcu zapytałem o wartości w życiu. Okazało się że za bardzo to oni swojego życia nie cenili. Najpierw zaczołem z graczką. Pytam się czy ważne dla niej jest jej życie. Ona na to, ze nie. Więc ja się pytam, czy mogę ją w takim razie zabić. A ona ze bardzo prosze. Wyciaga typu pistolet przystawia do głowy i się pyta. Czy mogę Cię zabić? Kolesiówa odpowiada: TAK. Więc pach i strzał w głowę.
Ja pełen konsternacji patrę na graczkę i mówię, ze niestety nieżyje. Ona na mnie zupełnie zdziwionym wzrokiem. I tak siedzimy chwile.
Wzywam do pokoju drugiego gracza. Był on wójkiem trzeciego gracza. Pytam się go czy ważne jest dla niego jego życie. On mówi, ze tak. To ja sie ptyam które ważniejsze jego czy jego bratanka. on mówi ze bratanko. No dobra. Wypraszam z pokoju i wołam bratanka.
Pytam sie czy wazne jest dla niego jego życie. on mówi ze najważniejsze. To sie pytam czy życie wujka nie jest ważne. On mówi ze wazne, ale on jest najwazniejszy. Wołam wujka, któy potwierdza, że życie siostrzeńca jest najwazniejsze. Więc sie pytam czy zginąłby dla niego. On mówi że tak. To rpzystawiam pistolet do głowy i pytam sie jeszcze raz. Typu mówi ze tak. Pytam sie siostrzeńca czy an to pozwoli. Pozwolił. I PACH !!
Gracze nie zyja, a ja siedze z japą do ziemi. No i mówie: Sorki, ale robicie nowe postacie. A oni konsternacja. I mnie nie wierzą. Wujek to nawet stwierdzoł, ze on nowej postaci nie zrobi, bo za dużo się napracował przy tej obecnej (troche już martwej )
W końcu stwierdzilem, ze to było jedynie złudzenie wywołane narkotykiem i tak na prawdę żyją. Ale co się nasluchałem od graczy, to moje ^^"
Z drugiej strony nigdy nie zapomnę ich min
|
|
Powrót do góry |
|
|
Norb
Lord Administrator
Dołączył: 24 Cze 2005
Posty: 1364
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Olsztyn
|
Wysłany: Pią 16:23, 15 Lip 2005 Temat postu: |
|
|
Ja pamiętam jak moja drużyna doświadczonych postaci dotarła do osady leśnych goblinów i sądziła, że może uwolnić trzymanych tam ludzi i jeszcze przeprowadzić eksterminację około setki zielonych osobników.
Po mimo ostrzegawczych opisów gracze zaczęli zadymę i już nikt z osady żywy nie wyszedł. Najgorsze było to, że nie chciałem ich wytłuc bo postacie istaniły tak z 1,5 roku.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Snipa
Lord Administrator
Dołączył: 21 Cze 2005
Posty: 1238
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Olsztyn
|
Wysłany: Pią 22:08, 15 Lip 2005 Temat postu: |
|
|
To była bohaterska smierć . A wszystko przez Wienia bo chciał miecz ojca odzyskać . Nie mogliśmy go zostawić samego.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Pią 23:10, 15 Lip 2005 Temat postu: |
|
|
A jaki to był system?
1,5 roczna drużyna powinna 100 goblinów z uśmiechem na ustach rozwalic. TFU dobry mag rozwala 500 goblinów nawet się nie męcząc
Dobra ja wam powiem jak zabiłem drużynę na pierwszej sesjii ever:D
Były tam takie fajne lochy-świątynia. Była tak zbudowana, że zawsze można było iśc do przodu główną drogą, lub ścieżkami bocznymi.
A moja drużyna ruszyła przodem, że tak to ujmę na przełaj:D. Doszli do wielkich, świecących, pełnymi SMOCZYCH run drzwi.
Było na nich napisane wierszykiem: Kto wejdzie do skarbca, zostanie zniszczony przez POTĘŻNEGO, PRADAWNEGO strażnika. itd itd
No i oczywiscie wleźli. Pierwszo-poziomowa druzyna vs dorosły czerwony smok:D
na 15 levelu wrócili do tego skarbca i pokazali temu smokowi co o nim myślą.
To były jedyny moment kiedy zabiłem całą drużynę. Śmierci pojedyncze zdarzały się dośc często:D
Najbardziej mi się podobało jak mag WYRZUCIŁ Z OKNA sparaliżowanego (magią) łotrzyka (animation swoją drogą. Łotrzyk upadł na głowę<rip>
Drużyna zbliżała się do wielkiego miasta często atakowanego magią jako magiczne obłoki - był to lot który mógł przypominac szturm. Małe ROZPROSZENIE MAGII i cała drużyna leci z 200 metrów
poziomy były wysokie, więc większośc dała sobie radę Szkoda tylko wojownika (Arcirion) - rzucil 1
jego głowa wbila sie w klatke piersiową
Kolosalny Zombie smok
Kapłanka (Auril) Uzdrowieniem urwała mu nogę zabijając na miejscu:)
Smok przewrócił się na nią. Za nim drużyna się do niej dokopała zabrakło powietrza:D
Śmierci było duzo - ale te są najśmieszniejsze:D
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Śro 21:16, 09 Lis 2005 Temat postu: |
|
|
to mi się podobało jak muj kolega podszedł do ogniska z ogrami.i ja mu co on chce zrobić.pomyślałem że będzie wiać.a ten miał 100l oliwy podszedł i wlał ją do ognie ;] chyba nie muszę mówić jak to się skończyło
|
|
Powrót do góry |
|
|
Profanator
Weteran
Dołączył: 27 Sie 2005
Posty: 287
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: po prostu z TEAM DAMAGE
|
Wysłany: Śro 19:26, 22 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Znam przypadek kiedy dwóch zdenerwowanych magików zaspawało rycerza w pełnej zbroji płytowej za pomocą pirokinezy i wrzucili go do wody(jakby przed zaspawaniem potrafił pływać w płytówce)
beton
|
|
Powrót do góry |
|
|
saji
Czempion
Dołączył: 21 Wrz 2006
Posty: 804
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 18:52, 05 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
...
Ostatnio zmieniony przez saji dnia Śro 21:42, 21 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nemezis
Czempion
Dołączył: 01 Paź 2005
Posty: 873
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Olsztyn / Wawa
|
Wysłany: Pią 15:42, 06 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
To jeszcze nic :] MG wcale nie musi byc powodem smierci graczy Sesja w WH - 5 osobowa druzyna kazdy na 2-3lvlu. Dostalismy questa od karczmarza(nie pamietam co) wiec postanowilismy przespac sie w karczmie aby wyruszyc wypoczeci na to zadanie. W nocy zaatakowalo nas 2 skrytogwalcow (tfuj mordercow) - rozpetala sie mala rzez na korytarzu miedzy pokojami... Oczywiscie ja jako wojownik-berzerker zamachnolem sie wielkim obureczny mieczem i przypadkiem odciolem prawe ramie maga(w tym sek ze byl on tez uzdrowicielem )... Gdy rozprawilismy sie z gagatkami szybko zbieglem na dol do karcznmarza aby zapytac sie go o jakiegos pobliskiego lekarza/uzdrowiciela... On nie wiedzial - ja jako zly gosciu w uniesieniu zlapalem go za kark, unioslem nad ziemie i powiedizalem ze jesli zaraz nie powie mi gdzie jest lekarz zlamie mu kark - oczywiscie debil nie wiedzial A ja jestem slowny... Rozpetalo sie male pieklo kiedy wiesniacy w karczmie zobaczyli smierc karczmarza... O efektach nie wspomne A to ze karczmarz mial nam zaplacic za questa to juz inna sprawa
P.S. Takie male wtracenie... Kolo ucieka przed dwiema asasinkami do domu...Wbiega do pokoju na strychu i widzi otwarte okno wiec szybko bez namyslu mowi: Spuszczam sie przez okno My wszyscy w okrutny brecht... A on spoglada sie na nas jak na debili i mowi ze stoicki spokojem: No obiema rekami No comment!
Pozdro.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Doom
Książe Elektor
Dołączył: 05 Lip 2005
Posty: 3460
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Olsztyn
|
Wysłany: Pią 22:27, 07 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Neuroshima:
Banalna misja: wypad z Detroit kawałek w stronę Czwartego (enklawa Molocha) znaleźć bunkier (taka mniejsza wersja krypt z falouta) dostać się na jeden z poziomów, wziąć dane, wrócić.
Drużyna:
-Indianiec tropiciel z pieskiem
-Posterunkowiec cyborg (bydle większe od Pudziana) zabójca maszyn
-Spec z posterunku
-Łowca z nie twój zasrany interes (taki mały, słaby niepozorny z zachowaniem ale Indiana Jones)
No to jedziemy. Bunkier w środku lasu. Przeprawa okazała się zbyt bolesna dla pieska - najpierw dostał od croatsów potem jego właściciel wygrzał ze śrutówki do muto grizliego który chciał go zjeść bo myślał że to padlina - miś draśnięty psa rozsmarowało po całej polanie. Potem znaleźli gościa wiszącego w klatce nie żaden nie zauważył że w łańcuch trzymający klatkę nad ziemią ktoś wplótł kabel efekt po pare tysięcy wolt dla każdego. Zabójca przetrzymał, łowca jakoś też nie stracił przytomności, pozostali dwaj na glebe i spać. łowca się połatał piorunem (jedynki na kościach) a potem naprawił indiańca tak że ten już nie nadawał się do użytku (dwudziestki na kościach) spec jakoś przeżył to leczenie. Kiedy ruszyli dalej zabójca uparł się sprawdzić co to za hałasy w lesie (takie jakby czołgami ktoś po lesie się rozbijał) i prawie zderzył się z obrońcą. Przekradł się obok ale jednak zwrócił jego uwagę i się zaczeła zabawa:
-seria w sensory - ledwo drasnął
-seria w korpus tylko farbę porysował
-rzucił granatem - wybuch zdmuchnął krzaczor w którym blaszak się chował ale blaszakowi i tak nic nie zrobił
-nadbiegł łowca i jedną serią wsadził robotowi prawie 3 krytyki (parametry karabinów te same praktycznie)
pobiegli po Speca i jak wrócili zastali 6 strzelców na miejscu (strzelec to takie małe, słabe i mało groźne w porównaniu z obrońcą, taki molochowy odpowiednik goblinów), starcie wyszło na remis - 3 strzelców na złom; łowca kula w klacie, zabójca dwie plomby w łeb (wojskowy chełm to jednak coś ) Kiedy wreszcie dotarli do bunkra i tajnym wejście weszli odrazu na odpowiedni poziom okazało się że roboty już buszują po górnych poziomach i zauważyły ich przez telewizję przemysłową. Windą zjechało 3 strzelców 2 załatwili na trzecim skończyło się szczęście zabójcy zacięły się spłówy, a łowca zgrywał indianę jonsa i w nagrodę robot jedną pestką prawie odstrzelił mu nogę (krytyk) Zabójca uratował sytuację obrzynem wmontowanym w protezę.
Na tym skończyłem ostatnią sesję. W planach miałem kolejną paczkę 4 strzelców (w tym jeden egzemplarz z miotaczem ognia zamiast m16) do nasłania, ale przy szczęściu chłopaków to się skończy masakrą...
żeby było śmieszniej to zabójca i spec na moich sesjach przeżyli już i utłukli parę cięższych maszyn wsparcia (fakt że mieli wsparcie komanda Shulców, ale jednak) i zdołali zwiać kilku innym w tym np grupie pościgowej mobsprzętu dowodzonej przez Jaggernaughta
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|