|
OKF MISCAST Forum miłośników gier bitewnych i fantastyki
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kamel
Sierżant
Dołączył: 12 Maj 2014
Posty: 335
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Olsztyn
|
Wysłany: Czw 18:50, 19 Maj 2016 Temat postu: |
|
|
Jeszcze raz gratuluję wyniku. Chętnie bym pojechał na Mastera poza Olsztynem, ale mam robotę w dni powszednie i w weekendy - mniej więcej do połowy czerwca. Co do gry to mam wolne wieczorami w środy i piątki - chętnie zagram sparing, ale nie jestem na tyle dobry, aby zmusić Cię do jakiegoś większego wysiłku.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Norb
Lord Administrator
Dołączył: 24 Cze 2005
Posty: 1364
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Olsztyn
|
Wysłany: Wto 22:06, 09 Sie 2016 Temat postu: |
|
|
Nie wiem czy wszyscy wiedzą, ale nasz kolega Lohost wraz z reprezentacją Polski, zajęli drugie miejsce i zdobyli srebrny medal na Drużynowych Mistrzostwach Świata w Grecji w kategorii Warhammer czyli The 9tha Age Fantasy Battles.
Wielkie gratulacje dla Lohosta i reszty drużyny.
|
|
Powrót do góry |
|
|
damroth
Lord Inkwizytor Moderator
Dołączył: 21 Cze 2006
Posty: 1987
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Olsztyn
|
Wysłany: Sob 10:37, 13 Sie 2016 Temat postu: |
|
|
W dniach 5-7 sierpnia mialem okazje grac dla Team Poland na ETC w Atenach. Oto skrocona relacja bitw z tego turnieju:
Bitwa I, Szwajcaria, clasic hold the ground
Friendly game skonczylo nam sie w 2 rundzie. Koles probowal tam ze mna wszystkiego, od strzelania armatami bez losa az do prob wracania 2 rundy wczesniej do fazy ruchu aby poprawic sobie modele, nie wspominajac, ze zwykle on mnie widzial ale juz w mojej fazie ja jego nie(oczywiscie tymi samymi modelami). Gra eos vs eos, zawsze interesujace, przeciwnik mial lekka przewage w rozpisce, najwazniejsze bylo uniknac czolgu tak aby nie musiala sie z nim bic gwardia. Od poczatku zdobywam teren, cos strzelam ale bez efektu, czolg za gorka. On mnie zastawia, flagusow stara sie odginac, jakies male ruchu i hit z mortara w piki. Zdobywam wiecej pola, detacz ogarnia odgicia flagusow, magi i strzelanie bez efektow, po overrunie szach na jego kadre moim detaczmentem. Kolo kontruje oboma flagusami robi sie mlyn, ide w to. W swojej widzac ze czolg czeka na moja gwardie postanawiam wziac go flagusami. Wbijam w odginaczke bardzo daleko na prawej flance, mam soczysta faze magii, wrzucam im reforme i szerokim frontem ustawiam sie na overrun w czolg. Jest jeden warunek, 13 atakami z +1 do hita i s5, musze zdjac 6 modeli milicji. Zostaje jeden milicjant i gonie gdzies w pole, flagusi nie zrobili w tej grze juz nic wiecej. Zaczyna sie strzelanie bez losa, przychodzi sedzia oznajmia ze w takim razie nalezy uznac ze to ta druga armata strzelala, koles znowu strzela do celu ktorego nie widzi, znowu awantura, sedzia bez jakiejkolwiek reakcji znowu daje inny cel. Takze w jego fazie zaczynaja sie cyrki bo koles tlumaczy mi cos ze on jak overrunowal flagusami to sie zatrzymywal na swoim oddziale a nie tak jak stanely modele ze obok siebie i ciasno i on teraz zrobi reforme i sie zmiesci bo srodki beda nie 4 cale od siebie tylko ok 10, znowu awantura, sedzia pozwala...(wtf). Wystawiony na wabia oddzial detka ucieka 12 cali i przebiega przez pape, panikujac go na 10 z rerolem. W tym momencie gra sie sypie, oddaje wiekszosc pola bo papa uciekajac od najblizszego ucieka mi przez wszystkie oddzialy w linii. Piata runde zaczynam na swojej krawedzi. Czolg wpada w moja gwardie, pozniej jego oltarz dobija, ale tym razem stubborn dziala. Flagusi w pelnym natarciu. Ja sadzam mu oba cannony i inzyniera oraz czolg, on mi detaczmenty jednego cannona. Zdobywa srodek. 6-14
Bitwa z Bułgaria, diagonal hold the ground (jakies dziwnie male tereny, nawet jednego aroka nie dalo sie za nimi schowac)
Bitwa skapa w opisie. Orki na 2 arokach, klocu i trolach. Ustawilem sie tak aby mogl najwczesniej szarzowac w 3 turze. Przeciwnik dropowal sie pierwszy, ja postrzelalem, gdy zabilem drugiego pajaka mialem w zapasie jeszcze jeden strzal z armaty. W 3 turze zaszarzowal tym co mu zostalo czyli orkami, nie przebil sie przez flagusow. Nie musialem kontrowac gosc umial liczyc i dobrze widzial kontry. Poddal sie w 3 turze.
Bitwa Z Francja, skaveny, classic secure target
Pojedynek dziala vs dziala, jego wykopaczki i moje detacze, jego kolka vs detacze itd.
Rozkaz kolcza, wygraj scenariusz.
Gra zachowawcza, ja strzelam po kolkach, on do moich detaczmentow bo nic wiecej nie widzi. Cezkamy na gutterow, ktorzy wychodza i nie zabijaja mi cannonow. W turze gdy wyszli gutterzy naparl i pokazal mi sie piecykiem. W mojej na 4 szarza huraganu nie weszla w gutterow, magia nic im nie zrobila, dalej sie miziamy, biore flagusami jakis oddzial i wpadam z overruna w slavy. Z dziala wbijam 4 rany na piecu. Trace flagusow w sumie za friko, gwardia robi push. W jego wpada mi poranionymi kolkami w detacze, ja oblewam oba majac 9ld i bsb. Zabija mi dzialo. Tak na powaznie, to w tej bitwie wazne bylo to:
-piec na ostatniej ranie wiec zza gorki juz nie wylazl.
-kolka robia co moga, ale ostatecznie gina nie zadajac zadnych strat
-zdobywam scenariusz po wielkiej awanturze, nie dlatego ze nie mialem racji, ale dlatego ze to byl ich kapitan i glupio mu bylo ze dal sie zrobic jak dziecko. sedzia kilkukrotnie sprawdza zasiegi do objectivu (drugi mialem pewny).
-pomimo dobrej fazy magii nie sadzam mu ostatniej rany na piecyku
Koles przez cala gre zachowywal sie jak kutafon, ze 100 razy slyszalem ze przeciez imperium nie ma z nim szans(tak, w jego mowie bylo z nim, nie z jego armia). O wszystko byla spina, wielokrotnie prosilem zeby zaznaczal skad oddzial startuje bo typ robil dodatkowe cale odstawiajac nie w to miejsce z ktorego zaczal a pozniej mierzac maksymalne zasiegi itd. Po bitwie dla zalagodzenia stresu dalem mu koszulke i kostki, typ kazal mi spierdalac ale koszulke wzial...Mam nadzieje ze przyjedzie mi go jeszcze raz spotkac. Tutaj wygralem ok 50 pkt w malych i scenariusz 13-7.
Włochy, ogry na strzelaniu, diagonal breaktrough
Dostalem taki sobie paring, duzo strzelania z ogrowych armat i leadbelcherow.
Napieralem od pierwszej do ostatniej rundy. Koles przez 4 tury strzelal do mojej gwardii az ja wystrzelal. Ja skupilem sie na jego dzialach, bo wydawalo mi sie to wlasciwe, teraz zagralbym inaczej. Napor do 4 tury ograniczal sie do marszu, magii i prob odstzrelenia jego dzial, co sie udalo w turze 4.
Podczas naporu mialem ciasno, wiec nie szlo to tak jak bym chcial, koles dispelowal mi birone rzucana na flagusow. Swoja skarbonka wpadl mi w bok plagusow(zostalo 2), ja w kontrze wpadlem papa i pikami na patencie w ten klocek tak aby piki stykaly sie z jak najmniejsza iloscia ogrow a papa uniemozliwial robienie make wayow lub reform, kilka boostow i jego klocek za 1426pkt rzucal brejka na -4 z rerolem, ktory oczywiscie ustal. Gra bardzo ciekza psychicznie, ciagly bieg i zdejmowanie modeli. Wloch cos tam do siebie mamroczacy i rzucajacy wiadrem kostek. Udalo sie wygrac dzieki scenariuszowi bo malo zabilem, raptem 2,5x3 bulle i 2 dziala. Do kolejnego progu zabraklo wounda na jednych belczerach a do kolejnego kolejnych 2 na innych belczerach. Gracz sympatyczny, w sumie sie ucieszyl z wyniku, zwlaszcza ze udalo mu sie ustac tego breja w ostatniej rundzie.
udalo sie w minimalnym stopniu zrealizowac plan i wygrac z Włochem, szkoda ze minimalnie 11-9. Jako jedyny mialem dodatni rezultat z duzych punktow przeciwko wlochom.
Bitwa z Duńskimi OnG.
Zagralismy classic srodek. On wygral zaczynanie, ale ze nie bylo tam za czym chowac tych pajakow to nie mialo to zadnego znaczenia. Chopersi byli na etapie poczatkowym wazniejsi. Koles wystawil sie wszystkim na wprost do mnie i podszedl. Ja strzelilem, ale jedno nie siadlo na 3...Koles cos tam spalil szarze chopersami na flagusow.(wtf?) W mojej drugiej rundzie koles juz byl ustawiony jak ostatnie berlo i tylko czekal na egzekucje. Po rozmowie z kolczami sygnal do ataku i poszlo. A raczej nie poszlo. Papa na 8 nie dojechal do choperow, zeby pozniej overrunowac w pajaka z herosem. Flagusi doszli i choperow i pajaka, wbili sie mu na bok, ale okazuje sie ze 20 flagusow i 2 rundy walki to za malo zeby zabic pajaka, ale wystarczajaco zeby zeszli flagusi(wtf?). Ostatecznie detaczment zabil potwora, po 3 rundach kombatu wbil brakujace 2 rany. Drugiego pajaka zastrzelilem. W srodku po oblanej szarzy papy powstal problem, bo w te same chopery wpadla tez gwardia z opcja overruna w savagy. Poszlo jakos, jakies -1 do trafienia w gwardie, stykamy sie obaj 3 modelami, on poza zasiegiem gienia i trafia mnie na 5. Wpadajac i zabijajac mu 3 typa tylko z bsb on zabija mi z 8 trafiajac mnie na 5+ z 12 atakow (wtf) i musze rzucac breja!!! Ten pajak w ktorym mial byc papa, z terroru na 10ld wygania mi za stol magow(nie mialem jak ich zaslonic ani wystawic, koles mial 4mm, stwierdzialem ze 10ld i jego 11 w szarzy musi byc wysstarczajaco ochrona, zreszta gdyby doszedl byl czelndz czempionem i kontra papa ktorej nie mial jak zalonic), nastepnie wbija w pape i po 3 turach walki mi go zabija(wtf). Gwardia...popis kosci i kolejny brej na 9 z rerolem stubborn -oblany, rzucam na ucieczke 11 ale gosc zagania mnie z 2 kostek. Papa schodzi w rundzie 6, od atakow z sila 5 (tymi z sila 6 z gory nie trafial) i to tymi bez multiplikacji. Probowalem jeszcze jakiegos szczesliwego konca pikami, ale tez nie poszlo i w sumie dobrze ze udalo sie tez tego oddzialu nie stracic. Dramat zawodnika. Moj dramat. 1-19.
Ostatnia relacja, Niemcy, bestie, diagonal secure target
Wyszedlem jako wystawka, do wyboru mialem UD na gwardii albo te bestie. Szaitis powiedzial "zrob to dla druzyny", Guldur jak mantre powtarzal, ze "nie ma impaktow jak sie na nie szarzuje", te slowa mam w uszach za kazdym razem jak pomysle o tej grze.
Przeciwnik postawila cala armie na raz, dzieki czemu moglem wykorzystac obelisk oraz odleglosci diagonala aby rozbic jego napor na fale. Po vanguardach wiekszosc i tak mialem juz na mojej stronie a po ruchach wszystko pod nosem, bez mozliwosci manewrow, przynajmniej takich znaczacych. Po minie przeciwnika mozna bylo wnioskowac ze o to chodzi. Urokiem mojej rozpiski sa te detaczmenty. Nic mnie nie kosztowalo zeby nimi pozgarniac jakies punkty. jesli mialem isc na dno to chcialem zabrac jak najwiecej ze soba. Detacze szarzowaly najczesciej na bok psow po czym kaskadowo overrunowaly w kolejne oddzialy, wiec przeciwnik zaczal swoja druga bez 2 oddzialow psow, jednych spanikowanych i jednego zaangazowanego rydwanu. Z magii i stzrelania posadzilem jednego jabbera i wbilem 3 rany na drugim. Moi pikinierzy zaanagzowali jednego prosiaka, przeciwnik chcial tanio odgiac oltarz, ale latwo to obszedlem i papa od mojej pierwszej siedzial juz w doombulach. Z ustawienia musialem ustawic flagusow poza bsb przez co juz w pierwszej z frnzy byli w kombacie, z overruna pushowali giganta. Papa mial dobra szanse zeby sprobowac brejowac tych doombuli, wbil 2 rany na pumbie, ale kolo odmowil czelendzu(rozsadnie) i jednym bulem niefartownie wbil mi 3 rany. Druga runda przeciwnika to zmasowane szarze 3 rydwanow na moich pikinierow, jeden rydwan na pape, jabber na piki. Reszta sie ustawia, jeden rydwan na mojego huragana nie dojezdza mial 8 do rzutu, gramy combaty. Na stole mlyn, zaczynamy oczywiscie od papy, ktory nie robi nic, dostaje rane i ustaje. Moje detaczmenty przebijaja sie przez kolejne psy i rydwan. Jeden detacz overrunuje w kolejny rydwan a jeden ustawia sie do szarzy na doombule. Zdejmuje 20 pikinierow, ale w ramach odwetu zdejmuje mu jeden rydwan i polowe drugiego, ustaje brejka mimo jabbera. Gramy moje szarze, gwardia wbija w jabbera ustawionego na bocznym kancie pik, moj huragan wbija w rydwan(ten ktory nie dojechal), detaczment wbija w doombulle od boku, ale z ilosci miejsca nie moze maksymalizowac modeli. Flagusi zmuszaja giganta do ucieczki. Z magii i strzelania, wrzucam boosty na pape, wbijam 2 rany na gigancie w centrum. Na ten moment przeciwnik ma wszystko zaangazowane poza uciekajacym gigsonem, drugim gigsonem stojacym za doombulami oraz oddzialem 10 gorow z generalem i bsb. Rozgrywamy kombatyod pikinierow, gwardia przebija sie przez jabbera i wbija w rydwan stojacy z papa, piki zabijaja pumbe, ostatni rydwan ucieka przez huragan i ginie. Sam huragan wbija 2 rany reazorgorowemu rydwanowi, w odpowiedzi sam dostaje 2, ale z 4 atakow trafionych rzucam z reki 4x6 na ranienie , wchodza kolejne 2 i trasa ucieczki przez pape i detacz konczy sie dla tego rydwanu zgonem. Detaczment bierze kolejny rydwan i z overruna wbija w rannego giganta. Na stole robi sie luzniej, zostaje nam walka papy z doombulami. Tutaj jest mega spiecie, bo w tym mlynie nie zauwazony zostal rydwan w styku z papa i nie wyplacal on swoich impaktow ani atakow. Jestesmy juz runde po tamtym kombacie, przeciwnik sie upiera ze musi wyplacic swoje, wolamy sedziego, sedzia mowi, ze skoro kombat byl rozgrywany ture wczesniej to nie ma mowy o powrocie do tamtej sytuacji. Gramy wiec kolejny kombat papa vs doombulle. Przeciwnik oczywiscie odmawia czelendzu, wylaczam mu model w styku z moim detaczmentem. Efekt jest taki, ze zabija mi pape, ja mam szarze, bok, lepszy bok, 2 rzedy, sztandar i do goscia wesole : "you loose by 5". Powstaje nowa scysja, poniewaz nie ma polowy modeli, ktore dyktowaly miejsce dostawienia tego detacza do doombulli, koles sie upiera zebym maksymalizowal detacz tak aby mogl bic przez gap pumba w bok. Ja swoje, ze nie bylo miejsca, nie protestowal kiedy dostawialem bo weela moglem zrobic tylko jednego a i tak przechodzili na styk bo bylo bardzo ciasno. Sedzia nawet na podstawie zdjec probowal sie doszukac jakiegos bledu ustawienia ale nic to nie dalo, ostatecznie zawyrokowal, ze na stole jest jak jest i koniec. Sprawdzilismy, gdyby puumba mogla bic, ustalby tymi bullami, a tak, detacz zagonic 2 doombulle i pumbe bez strat wlasnych po czym wpadl w ranego giganta (tak 2 detacze kontra gigson). W jego rundzie zostal mu uciekajacy gigant, oddzial z gieniem i bsb oraz gigson w walce. Jeden oddzial z ambuszu poszedl po znacznik, drugi wykopal sie za pozno wiec staral sie cos tam pomoc gigsonowi gdy ten sie zbral i mial przyjac flagusow. Myslalem ze to koniec biwy w sumie, ale gigant straszy mi detacze w tym jeden na smierc, sam zostaje na ostatniej i wpada mi w gwardie gdzie ginie bez zadnych efektow. Rozpoczynam totalny napor i magie w oddzial z kadra, strzelam do wolnego giganta bez skutku. Flagusi biora w 2 rundy gigsona i gory, gwardia zmusza do ucieczki jego kadre, magia dzisiatkuje ten oddzial, a armata sprzata idealnie generala. W ostatniej zachowuje sie jak ostatnie berlo i deklaruje koniec szarz, wiec flagusi zamiast odbic punkt stoja w miejscu, zapominam ze przeciez maja frenzy i moge je zwyczajnie oblac zeby w nich wpasc (kolejne berlo dla mnie) po czym w magii siada mi d6s4, d6s6 i banishment i w sumie klopot rozwiazuje sie sam. Armata sadza bsb, bo tak. Na stole zostaja 2 gory, ja trace pape i jeden detaczment. 20-0 i najszczesliwsza bitwa na calym turnieju.
Caly wyjazd obfitujacy w smieszne sytuacje. Abrasus dostal tymczasowa ksywe Podsiadkus bylismy na Akropolu, ale zobaczylismy spoiler i sobie darowalismy stanie w 300 osobowej kolejce. Pokoje ktore byly 2 osobowe sprzedali nam jako 3 osobowe a pozniej sobie znanym tylko sposobem zrobili jeszcze tak ze zmiescila sie dostawka. Ustalilismy, ze ranga Laika na forum powinna brzmiec "powergamer tabelkowy" -dobrze ze ma do siebie tyle dystansu Najzabawniejszy chyba moment to gdy na plazy pojawila sie nareszcie godna uwagi dziewczyna i glosno po Polsku sobie komentowalismy, azymut calej plazy w jej kierunku. Po czym okazuje sie ze to polka Albo, gdy mielismy akurat przystanek obok plazy i kalafior(K) pokazuje ze wyczail jakas sztukei miedzy mna (J) i nim wywiazal sie taki dialog.
K-Zobacz jaka szprycha
J-no co Ty, ona ma z 12 lat
K-nie, to matka tamtych malych dzieciakow, ale ma figure zaj...
<dziewczyna sie w tym momencie obrocila, ja sie pomylilem, miala najwyzej 11 lat fakt ze gen na przyszlosc miala obiecujacy.>
K-k**wa, nie mozna niczemu ufac w tej Grecji!
Mase zabawnych sytuacji generowali Karlee i Inferno, ktorzy zywiolowo mnie dopingowali podczas i miedzy bitwami. Ich obecnosc przynajmniej mnie mocno podniosla na duchu.
Moje podziekowania na koniec. Wiec dziekuje, wszystkim spraingpartnerom i graczom za srogie lekcje, dzieki ktorym selekconerzy mieli okazje mnie zauwazyc. Selekcjonerom za zaufanie, mam nadzieje ze sprostalem choc w minimum, bo do maksa troche zabraklo. Kolegom z druzyny i coachom za wspolny wysilek i taki czy inny sukces. Sponsorom Szybkiemu Szpilowi oraz Dreamworld's Gates, bez ktorych wystep wypadlby wizualnie bardzo mizernie. Karliemu i inferno za aktywny doping na miejscu, oraz wszystkim wysylajacym dobre mysli w moja strone sprzed monitorow-czulem ze mam skrzydla, tylko czasem latac nie potrafilem . Najwieksze podziekowania kieruje w strone mojej rodziny, zwlaszcza mojej zony, bo to na ich barkach wspinalem sie na podium tego ETC. Jesli kogos pominalem, nie gniewajcie sie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
rob
Chorąży
Dołączył: 23 Maj 2011
Posty: 577
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: MKGB Północne Rubieże Pisz
|
Wysłany: Sob 20:30, 13 Sie 2016 Temat postu: |
|
|
Gratulacje wyniku! Jak zawsze wysoki poziom naszej reprezentacji. Gratuluję też zimnej krwi po grze z żabojadem...
|
|
Powrót do góry |
|
|
damroth
Lord Inkwizytor Moderator
Dołączył: 21 Cze 2006
Posty: 1987
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Olsztyn
|
Wysłany: Śro 13:48, 11 Kwi 2018 Temat postu: |
|
|
Drogie dzieci, po blisko 2 latach bez wpisu, podzielę się z wami relacją z wyjazdu na nieformalne Mistrzostwa Świata do Herford -Niemcy.
Starając sie o miejsce w kadrze na 2018r oraz słysząc same dobre opinie o tym turnieju zdecydowałem blisko rok wcześniej, że jeśli zdarzy się okazja to pojadę na ten turniej.
Tak, też się stało. W piękny czwartek 5 kwietnia ruszyłem z Olsztyna w drogę do północno-zachodnich Niemiec jako gracz Team Poland 2. Zabrałem w tę podróż swoje Imperium (Empire of Sonnstahl). Cała droga(w tym dojazd do Warszawy) zajęła mi ok 14 godzin. Tutaj chciałbym podziękować Rincowi i kalafiorowi, że się mną zaopiekowali i dowieźli w jednym kawałku na miejsce oraz Śliwkowi sędziemu na tym turnieju) za wspólną podróż.
Turniej zaczął się 6 kwietnia i w ciągu 3 dni, zagraliśmy 8 bitew. Kosmos, byłem wycieńczony, ale o tym później.
Na miejscu czekała już moja drużyna, w składzie Crus (kapitan, SA), Jeżus (OG), Janus (WDG) oraz Mojżesz (DH) z którym to przyszło mi dzielić łóżko na kwaterze
Cały turniej był oparty o fazy grupowe oraz tabelki eliminacyjne, później drabinki wygranych i przegranych i całość wyszła dosyć skomplikowanie, ale tylko dzięki temu działy się tam niemożliwe cuda, o tym też za chwilę.
W pierwszej walce zmierzyliśmy się z drużyną Germany 3, mi przypadły orki, bo dosyć niewygodne dla reszty. Nie spodziewaliśmy się zbyt wiele po tej drużynie i jak można się było spodziewać odnieśliśmy spore zwycięstwo 77-23. Ja zrobiłem 19-1 po zabiciu...wszystkiego. Straciłem ołtarz i kuszników, więc nie wyszła maska.
W drugiej walce już nie było miejsca na błędy. Drużyna z Wielkiej Brytanii była dobrze przygotowana, wymyślili całkiem dobre rozpiski. Zostałem wystawiony jako pierwszy i dla dobra drużyny miałem zagrać przeciwko VC na paskudnej rozpie z ołtarzem lamii, która w zasięgu 6 cali strasznie zakłada rozmaite kary na przeciwnika. Generalnie, ołtarz zbudowany do zabijania wrogich bohaterów spadł mi w 2 tury nie zadając ani rany, pomimo zamienionych statystyk. Dramat, udało mi się przegrać mało, co nie było niespodzianką- nikt nie chciał z tym grać, ja przegrałem do 6. Drużyna w pozostałych paringach zrobiła swoje i wyszło 54-46, co dało nam praktycznie pewny awans do rundy pucharowej i wyjście z grupy.
W trzeciej walce pierwszego dnia zagraliśmy z drużyną Hiszpania 2. W poprzedniej rundzie dostali srogi oklep od angoli, coś koło 20-80, więc tutaj podeszliśmy do tego na ludzie. Parowanie to znowu ja jako wystawka, i przyjmuję ID (chadecja) bo nikt inny tego nie chce. Tutaj powiem jedną rzecz. Po walce Crus powiedział, że miał tak słabego przeciwnika, że aż żal. Dokładnie: "Już dawno nie grałem z nikim tak złym"...a ja dostałem typa co stosował na mnie odgięcia, kreski, ucieczki kaskadowe, szarże kaskadowe, małe wałeczki i przy tym wszystkim patrząc mi głęboko w oczy powtarzał "I don't understand, my friend" za każdym razem gdy zwróciłem mu na coś uwagę. Ugrałem 10pkt, mając pecha "w czasie". Za każdym razem uwalniałem się z walki dopiero w swojej rundzie, nigdy w jego. Zwyczajnie nie zdążyłem pozbierać tych pkt. Drużyna leciutko 87-13.
W trakcie całego turnieju bez limitu dostępny był alkohol - miejscowe piwo. Do tego napoje wszelkiej maści. Śniadanie i obiad oraz przerwa gofrową, jedzenie bez limitu. Każda drużyna dostała kubeczki, kostki, karty magii, karty do parowania, identyfikatory, rozpiski - opakowane w pudełko z naklejką z nazwą drużyny na jej fladze z logiem T9A. Za wejściówkę płaciliśmy 70 Euro od osoby i powiem wam, że turniej był wart tych pieniędzy.
Daleko do domu. Kwatery mieliśmy oddalone o ok 36km, więc chwilę się jechało, widoczki bardzo ładne. Jeśli chodzi o porównanie wsi polskiej i niemieckiej - nie ma o czym gadać, u nas czarna rozpacz. W ciągu pierwszego dnia do drabinki wygranych weszły 2 składy, Polska 1 i Polska 2. Koledzy z drużyn 3 i 4 musieli walczyć aby wyskoczyć do tabelki mistrzowskiej, a mieli na to 3 rundy.
Ku naszemu zaskoczeniu, pierwszą bitwę drugiego dnia graliśmy z drużyną z naszej tabelki eliminacyjnej - Wielka Brytania. Anglicy byli bardzo zmotywowani żeby się odegrać. W tej fazie jeszcze wszystko było otwarte, nawet przegrany z tego paringu przy dobrym układzie mógł wrócić jeszcze do tabelki mistrzowskiej, więc podeszliśmy na ludzie. Jak zwykle wychodzimy ze mnie i zgarniam tym razem leśne elfy. Gość ma tak miażdżącą przewagę w strzelaniu, że dostałem dyspozycję, jak najniżej przegrać, jeśli się uda wygrać scenariusz. Zagadką jest dla mnie dlaczego dostałem akurat ten paring, na który jako jedyny miałem wpisany minus. No nic, bitwa bez historii, on strzelał ja czarowałem, do ostatniej tury wycofywałem ranne oddziały na tyły i jakoś tak minęła nam gra, że w sumie wychodziło 11-9 dla mnie bo jednak ja jakieś oddziały zabiłem do nogi. W mojej ostatniej turze szarżuję wszystkim na jakieś niebotyczne zasięgi, dochodzi tylko ołtarz na 11 i zabija resztkę waywatchersów i panikuje mu oddział z kadrą, który przy okazji pozwolił mi wygrać scenariusz. Nie do końca taki fart niesamowity, bo ten oddział musiał rzucać od 4 tury ze 2-3 razy panikę na turę, ale nareszcie oblał oba rzuty i się skończyło 19-1. Drużyna zrobiła 63-37.
W piątej rundzie trafiamy Czechów 2, którzy się tak sprytnie ukrywali, że faktycznie był to czeski pierwszy skład. Ludzie! Jakie oni mieli rozpiski!!! Nie wiedzieliśmy jak z tym grać, na szczęście przeciwnik popełnił błąd. Ich DE wybrały nasz lizaki...gdzie DE były piechotnym walcem złożonym z modeli z odpornością 3 i prawie bez sejwa. Crus zdejmował jeden oddział 30 elfów na turę. Mi trafiły się SV (szczury) na strzelaniu, kto grał ten wie, że jest to dla mnie mega ciężki paring. Dodatkowo zaciąłem sobie działo w pierwszej. Bitwa bez historii, najpierw zamarkowąłem że na niego ruszam, na co on tylko się przestawił w swoim deploju, w drugiej zrobiłem to samo a od 3 rundy wszystkim uciekałem jak najszybciej za górkę w moim prawym rogu. Udało sie, ugrałem swoje 10. Drużyna ledwo 53-47. W tym paringu już drużyna która odpadała nie mogła wrócić do mistrzowskiej drabinki. Na innych stołach okazało się, że drużyny Polska 3 i 4 wdrapały się do ćwierćfinału. Na 8 drużyn 4 z Polski. Brawo my.
Ostatni paring tego dnia przypadł nam na...Wielką Brytanię. Organizator nawet próbował zmienić paringi, ale nie było pełnej zgody na to więc zagraliśmy z nimi po raz trzeci. Znowu mnie dostawiliśmy do VC i znowu musiałem rzeźbić z g**na, żeby nie przegrać z tym naporem umarlaków. Oświeciło mnie jak to zrobić, ale wykonałem to dopiero w 4 turze, nie pomagał w tym zacięty czołg, ani to, że nie dojechałem nim na 7 cali z 5d3 do mortisa. Ten jego ołtarz zwyczajnie bez żadnego szacunku zastrzeliłem. W magii zawsze posyłałem tam snajperkę albo banishment, a później strzelałem. W końcu wyszło. Trochę późno, ale z "czarnej du*y" wydostałem się i robiłem pkt. Niestety nie odbiłem scenariusza i wystarczyło tylko na 7-13. Drużyna zrobiła tym razem ledwo 51-49. O świński włos weszliśmy do półfinału. Powstała fajna sytuacja, wszystkie drużyny z Polski wygrały swoje mecze. Wiadomym było, że następnego dnia zagramy 2 bitwy mówiąc po Polsku. Przesądzone było, że na 4 pierwszych miejscach będą polski drużyny i do Polski weźmiemy wszystkie puchary
Niedziela zaczęła się dla nas od walki z drużyną Poland 4, złożoną w całości z Jeźdźców Hardkoru. Zagrałem z Kalesonerem (SV) i zupełnie odwrotnie, ja próbowałem go złapać, a on uciekał tymi szczurami. Koniec końców ja go nie złapałem, ustrzeliłem tylko jakieś malutkie pkt i wygrałem 11-9 (tourney keeper pokazuje moją przegraną ale to jest błąd, nieistotne). Wygraliśmy znowu o włos 52-48. Finał jest nasz. O mały włos nie dochodzi do sensacji gdzie Poland 3 prawie wykluczyło Poland 1, ogólnie po bardzo burzliwej dyskusji, ponownym liczeniu pkt oraz wykluczeniu jednego zawodnika z klubu, w którym był od niedawna, do finału weszli Poland 1. Czyli nasz najsilniejszy skład Laik, Szaitis, Abrasus, Kalafior i Rince.
Właśnie z Rincem przyszło mi zagrać w finale, graliśmy to na zgrupowaniu, jest to dla mnie bardzo słaby paring. Nie chce mi się pisać o tej bitwie, przegrałem do 5, zdążyliśmy się pokłócić, pokrzyczeć, pogodzić, pograć itd. Koniec końców Poland 1 okazali sie lepsi i wygrali cały turniej.
Tak już jadąc do domu, myślałem, że w sumie największymi wygranymi tego turnieju są jednak składy Poland 2 i 3. Drużyny słabsze od PL1, w naszym składzie(PL2) nie było żadnych elfów, nie było umarlaków, nie było szczurów, żadnej armii z TOP, a jednak dojechaliśmy do finałów i graliśmy o wygraną z najmocniejszym składem od wielu lat.
Podróż do domu obfitowała w różne ciekawe wydarzenia, ale nie do pisania tutaj, zdradzę trochę tajemnicy, że byłem podczas bójki żuli na dworcu w wawie. Ciekawe zjawisko
Na koniec dziękuję za doping, towarzyszom podróży oraz gier, ale jak zawsze najbardziej mojej żonie Roksanie, że nie tylko mnie na ten turniej wysłała, ale jeszcze robiła z niego relację
Czołem.
Ostatnio zmieniony przez damroth dnia Śro 14:02, 11 Kwi 2018, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rilam
Weteran
Dołączył: 26 Lip 2009
Posty: 200
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tczewo
|
Wysłany: Czw 11:10, 12 Kwi 2018 Temat postu: |
|
|
Jak zawsze cudowna relacja i 150% skilla. Po raz kolejny gratuluję sukcesu i życzę kolejnych!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Norb
Lord Administrator
Dołączył: 24 Cze 2005
Posty: 1364
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Olsztyn
|
Wysłany: Pią 8:12, 13 Kwi 2018 Temat postu: |
|
|
Gratulacje, fajnie się to czyta. Ale w bójce żuli nie wzięliście udziału jako strona 😅?
|
|
Powrót do góry |
|
|
fario
Gwardzista
Dołączył: 27 Lip 2009
Posty: 192
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Olsztyn
|
Wysłany: Pią 15:12, 13 Kwi 2018 Temat postu: |
|
|
Gratulacje! Lohost - dumą Warmii ! ☺
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rilam
Weteran
Dołączył: 26 Lip 2009
Posty: 200
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tczewo
|
Wysłany: Pon 18:40, 09 Lip 2018 Temat postu: |
|
|
Ktoś musi zacząć, więc prezentuję moją relację z tego zacnego turnieju jakim było DMP.
Na początek powtórzę kilka słów, które padły już przed samym turniejem, ale warto je powtórzyć. Miejsce turnieju było naprawdę przecudowne. Wielka sala, w końcu można było grać po ludzku, a nie w strasznym ścisku. Pierwszego dnia było gorąco, ale nawiewy działały sprawnie i to tylko wina pogody i parujących czerepów. Piwo było świetne i w dobrej cenie jak na jego jakość i miejsce, którym było sprzedawane. Największe podziękowania należą się jednak Roksanie i Pawłowi za organizacje nam wspaniałego noclegu. Miejscówka wręcz idealna. Jak zwykle miło wspominam podróż i wspólne wieczory. Wszystkim należą się wielkie brawa.
Teraz sam turniej, w naszej drużynie miałem pełnić rolę blokera, bezpiecznych punktów i rzeźbienia w niewygodnych dla reszty paringach. Pojechałem z następującą rozpiską:
[Duke] [on Hippogriff]: [general], [Questing Oath], [shield], [Bastard Sword] [Blessed Inscriptions], [Crusader’s Salvation], [Dragonfire Gem], [Virtue of Renown], [715]
[Damsel] [on Equitan Unicorn]: [master], [the shamanism], [Magical Heirloom], [Wafers of Penitence], [515]
[Paladin] [on Barded Warhorse]: [BSB], [Questing Oath], [shield], [Bastard Sword], [Basalt Infusion], [Dusk Forged], [350]
[1] x [14] [Knights of the Realm]: [FCG], [Banner of the Last Charge], [804]
[1] x [10] [Knights of the Realm]: [FCG], [Flaming Standard], [547]
[1] x [5] [Knights Aspiran]:[230]
[1] x [3] [Knights of the Grail]: [220]
[1] x [1] [The Green Knight]: [375]
[1] x [3] [Pegasus Knights]: [Vanguard]: [361]
[1] x [5] [Yeoman Outriders]: [light armour], [shield]: [135]
[2] x [1] [Siege War Machine - Scorpion]: [250]
Total: [4492]
W skrócie, lord 2+ z przerzutem, divine atakami, przerzutem nieudanych zranień, i lethalami i d3 ran na 6 przy ranieniu. Kluczową opcją przy tym złożeniu jest to, że lord mógł szarżując wybrać albo siłę 5 i uderzanie z inicjatywą 7, albo siłę 6 w inicjatywie 0. W wielu wypadkach przy monsterach i innych niewygodnych rzeczach dobrze było brać mniejszą siłę, bo oznaczało to więcej przerzutów i większą szansę na multiplikację na "6". Sprawdzało się nieźle, ale jednak hipogryf przy bezpiecznej grze jest odrobinę niewygodny, bo zawsze najpierw musiałem pozbyć się dział, balist etc. Gdybym miał składać go teraz wybrałbym jednak konia. Panna na jednorożcu pozwalała lancy hasać po lasach bez żadnych niebezpieczeństw dawała pewną odporność na debuffy i pociski za sprawą MR2 co skutecznie zniechęcało przeciwnika do podejścia w jej zasięg szarży. Podsumowując rozpiska miała na celu jak największą kontrolę stołu i kontrę w 5/6 turze. Dlatego też moim priorytetem było dogrywanie gier do końca co udało mi się w 100%.
I Bitwa Rogaty Szczur "Zjedz mięsko zostaw ziemniaczki" - OnG - Klapcio
Scenariusz: Hold The Ground
Rezultat w tabeli: 1 przewidywany wynik 13:7 - 15:5
Rozpiska:
1x Iron Orc Warlord, General, Paired Weapon, Plate Armour, Shady Shanking, Tuktek`s Guard, Pan od Protection Pinchin, Potion of Swiftnes: 495p
1x Goblin Chief, BSB, Hand Weapon, Light Armour, Shield: 120p
1x Goblin Witch Doctor Master, Wizard Master, Witchcraft, Magical Heirloom: 405p
1x Cave Goblin Chief, Cave Gnasher, Light Lance, Light Armour, Shield, Dragon Staff: 170p
1x 53 Forest Goblins: Spears&Shields, Champion: 497p
1x 25 Feral Orc 'Eadbashers, Spear, Standard, Banner of Relentless Company: 630p
1x 24 Iron Orcs, Champion, Stanrd, Green Tide baner: 623p
2x 2 Goblin Wolf Chariot: 2x225p
2x 1 Gargantula: 2x 510p
1x 3 Grotlings: 90p
Total: 4500p
Ciekawa bitwa, OnG bez artylerii/fanatyków nie są dla mnie złym paringiem jednak wciąż muszę uważać. Graliśmy o środek , więc lance były wystawione w centrum, a reszta miała ogarnąć flanki, przeciwnik zrobił dość podobnie, trzy klocki trzymały się środka, a flanki były zabezpieczone przez rydwany wsparte pająkami. Przeciwnik zaczął i zrobił dobry ruch polegający na maksymalnym podejściu w kierunku środka tak by uniemożliwić mi jego kontrolę z racji na przewagę zasięgu. Okupił to jednak błędem w postaci wystawienia rydwanów na jednej z flanki na zasięg bezpiecznej szarży mojej trójki grali (8 z przerzutem, bo stali na górce). W mojej nastąpiła szarża w rydwany, tu znów przyjął ją zamiast uciekać. W swojej turze skupiłem strzelanie i magię na pająkach. Wbiłem dwie rany na jednym z nich. W walce przepchnąłem rydwany, zagoniłem je i wpadłem w rannego już pająka. W swojej drugiej przeciwnik podszedł dwoma oddziałami ku środkowi. trzymając środek. grale wbili kolejne dwie rany. Koniec końców walka ta trwała jeszcze kilak tur i pająk został na dwóch ranach, gdy w końcu poradził sobie z nimi. Dalej w grze wywiązała się walka errantów, którzy zjedli snotlingi i wjechali w herosa na squigu, którego też ubili i zawalczyli z rydwanami, które już walkę ustały. W kontrze dostali pająka, ale nie złamali się co pozwoliło mojemu lordowi go dorwać. i usiec. Ranny pająk został dobity przez przyzwaną bestię albo pocisk, już nie pamiętam teraz dokładnie. W mojej ostatniej turze wydarzyła się mianowicie ciekawa rzecz. Zrobiłem sobie zupełnie luzacką szarzę bestią na tył klocka gobosów. Które to oblały ld na 9 z rerollem i uciekły. Trochę szczęścia doprawiło tę miłą grę z fajnym przeciwnikiem. Oddałem jedynie grali i errantów, w sumie 450 punktów zabijając około 3000 punktów przeciwnika. Niestety straciłem scenariusz w efekcie czego ostateczny wynik mógł być lepszy.
Wynik: 13:7
Wynik drużyny: 54:46
II bitwa Ósma Bila 3 EoS WWSek
Scenariusz: Capture the Flag
Rezultat w tabeli: 0 Przewidywany wynik: 10:10
Rozpiska:
Wojciech WWSek Sabo [C] - Empire of Sonnstahl
[Marshal][General] Plate Armour][Shield][Death Warrant][Imperial Seal][Lucky Charm][330 [Marshal][Battle Standard Bearer][Plate Armour][Shield] [Battle Standard][Rending Banner][Willow's Ward][225
Wizard Master[The Alchemy][350 Pts]
3x[Prelate][Hand Weapon][Plate Armour][Shield][185 Pts]
[Inquisitor][Hand Weapon][Brace of Pistols][Plate Armour][Shield][Blessed Steel][Hammer of Witches][Potion of Swiftness][The Black Steel][340 Pts]
[40 Heavy Infantry Spearmen] [Light Armour][Shield] [FCG][Flaming Standard] [485 Pts]
2x[20 Heavy Infantry - Swordsmen] [Hand Weapon][Light Armour][Shield][FCG] [210 Pts]
[36 Imperial Guard] [Plate Armour][Shield][FCG] [Household Standard] [679 Pts]
[26 Flagellants] [Champion] [Great Weapon] [438 Pts]
[16 State Militia] [Chmpion] [226 Pts]
[Steam Tank] [450 Pts]
Przyszło mi zagrać z kapitanem przeciwników. Rozpiska dla mnie uciążliwa głównie z powodu alchemii, która jest idealną odpowiedzią na moją armię oraz flagellantów, którzy są problematyczni dla moich oddziałów. Z drugiej strony brakowało drugiego działa co mocno mnie uspokajało. Pierwsze tury były dość trudne, przymierzałem się do jakiegoś szachowania starałem się stworzyć sytuację do dobrej multiszarży, bo wiedziałem, że za nic nie mogę pozwolić na ugrzęźnięcie mojej lancy w imperialnych klockach. Jednym z większych priorytetów było też utłuczenie siedzącego w milicji maga, bo dopiero to otwierało mi możliwość w miarę swobodnej gry. Pegazy ruszyły w te pędy by oblecieć armię wroga i dorwać się do wrażego maga, podobne umizgi zrobili erranci. Grale czaili się na flance by w razie czego by wejść na bok wrogiemu oddziałowi. Skorpiony starały się wbić jakieś rany na czołgu, ale szło to dość opornie. Tymczasem ja obrywałem z magii dość mocno, dispelle nie chciały iść tak jak powinny, a ja chcąc nie chcąc musiałem pilnować by wróg nie obniżył mi pancerza na oddziale. włócznie i gwardia z rendingiem były dla mnie wystarczająco bolesne. Udało mi się wykorzystać błąd przeciwnika i dostałem okazję do szarży na 10 z przerzutem errantami w oddział z magiem. Wiedziałem, że sytuacja jest dość trudna, więc musiałem spróbować tym bardziej, że przed ewentualną kontrą mogłem uciec i odpowiedzieć własną. Szczęśliwie się udało, ale miałem świadomość, że maga muszę zabić jak najszybciej, bo w kolejnej turze dostawałem szarżę flagellantów na tył. Dawało mi to wciąż 2 ataki z S5 1 atak z S4 i 2 ataki z S3 w maga zanim rycerze zginą. Wrzuciłem w magii przerzuty "1" na errantów i kulałem w zapale za ich sukces. Cóż... pośmiertnie jeden z errantów dostał awans na grala, a jego koń na hipogryfa, bo trzy ataki jednego jeźdźca i jego konia wystarczyły by pozbyć się przeklętego czarodzieja, tak że kolejna tura walki stała się nieistotna. Mogłem w końcu poczuć się bezpiecznie. W tej sytuacji chowający się przed pociskami lord mógł wyruszyć na polowanie czołgu, który dotąd znajdujący się daleko poza areną starć sunął po 7/8 cali w kierunku moich maszyn i oddziałów. Oberwał w międzyczasie 2 rany od mojego bolca. Dzięki multiplikacji i lethalom, gdy w końcu czołg i lord się spotkali moja generał wygrała i utłukła dziadostwo. W tej sytuacji pozostało już tylko rozmontowanie oddziałów, a zwłaszcza małych dwudziestek piechoty tak by wygrać scenariusz. Zacząłem więc ustawiać się lordem green knightem i pegazami na jedną z nich. Przeciwnik jednak przerzucił tam inkwizytora tak by skutecznie mnie zniechęcić i wystawił w kontrze spearmanów. To jednak sprawiło, że odsłonił się tył i Lohost w sumie w czasie kapitańskim uświadomił mi, że faktycznie mogę tam dojechać i przegonić to, bo pokiereszowana lanca wciąż ściągała tego steadfasta. Lanca dojechała, złamała i przeciwnik rzucił 12 na ucieczkę. W walce brała również udział bestia, ale ani jej ani lancy nie udało się dogonić dumnie uciekającej hordzie piechoty. Tak więc oddałem errantów, yeomanów i chyba jednego skorpiona. Zabiłem czołg, maga, milicję i połówkę kapłana oraz spearmanów. Wynik wyniósłby 12:8, ale uciekający oddział nie liczył się do flag i przegrałem scenariusz.
Wynik: 9:11
Wynik drużyny: 56:44
III bitwa Nemezis 2 DH knifem4n
Scenariusz: Breakthrough
Rezultat w tabeli -1 Przewidywany wynik 7:13
Rozpiska:
Engineer: General, Shield Wall, Sturdy, Plate Armour, 125
Thane: bsb, Shield Wall, Sturdy, Plate armour, Shield, Rune of Iron (x2), 230
28 Greaybeards: FCG, Great Weapon, 707
3x10 Clan warrior: Musician, 140
23 Seekers: Musician, 508
10 Miners: Musician, Throwing Weapons, 245
2x2 Steam Attack Copters, 305
1 Steam Bomber, 210
2 Grudge Buster, 350
1 Organ Gun: Rune Crafted, 320
1 Cannon, 255
1 Flame Cannon, Rune Crafted 170
Nikt nie chciał z tym grać łącznie ze mną. "Normalne" granie sprowadzało się do tego, że ja albo wytrzymam ostrzał czyli pokulam dobrze i potem zaszarżuję i zjem główny klocek i zacznę wyłapywać resztę. Tutaj jednak wolałem pewne punkty i zmuszony byłem zagrać nieco ostrożniej. Mieliśmy rozstawienie po przekątnej. Wiedziałem, że bardzo dużo zależy od tego jak on wystawi swoje maszyny. Dlatego też moje pierwsze wystawienie były dość standardowe. Grale, erranci, yeomani, pegazy. Wystawiłem je normalnie dość ofensywnie. Potem skorpiony schowałem w ruinach tak by nie były łatwym celem dla wrogiego ostrzału. Przeciwnik w końcu wstawił się do końca. Po tym ruchu reszta mojej armii znalazła się po drugiej stronie stołu. Rozpoczął się mecz cierpliwości i pokory, gdyż musiałem się w pierwszej turze pogodzić z stratą grali, którzy nie zdążyli uciec z zasięgu organek wystawionych 30" od nich. Kolejną dużą stratą byli erranci, którzy mogli tylko spowolnić wroga próbą szarży na jedne koptery i niestety nieudanym przekierowaniem na drugie. Miałem świadomosć tego, że te oddziały będą raczej stracone. Moim priorytetem było zabicie działa tak by pozwolić mojemu lordowi i pegazom wylecieć, ponieważ dzięki temu miałem szansę na wyłapanie chociaż częściowe tego latającego cyrku Grungiego Pythonsona. Przyzwane bestie zionęły w to działo, pociski z szamanizmu próbowały je zabić, ale jak już miałem fart i 5 razy przebiłem się w działo tak przeciwnik 5 razy rzucił na pancerz. Koniec końców zabiłem je w 6 turze po ogromnych boleściach. Raz miałem szansę zafurionować, bo przeciwnik zapomniał strzelić do bestii i oddał mi turę, ale pozwoliłem mu to zrobić, bo był to oczywisty ruch. Wrodzy minerzy oczywiście wyszli próbując zabić skorpiony jednak wystawiłem zielonego rycerza tak by im to uniemożliwić. Zaszarżował na niego jednak rycerz pokroił ich solidnie i obrócił się tylko szukać kolejnego celu. Jeden z skorpionów zestrzelił jednego żyrka, spanikował drugiego i wypędził za stół. Buster wroga nie mogąc zastrzelić skorpiona zaszarżował go i wyleciał za stół w pogoni, Ustawiłem mojego zielonego tak by ten nie mógł mi uciec po wyjściu w swojej turze. W efekcie dorwałem jeszcze sterowiec i go zagoniłem. Drugi dostał strzał z drugiego skorpiona i na 3+ miałem połowę punktów, a na 5+ całość. Już połowa dawała mi kolejny duży punkt, ale jak to zwykle bywa na multiplikacji pojawiła się jedyneczka. Szkoda, ale gra i tak nie poszła źle. Scenariusz znów był niekorzystny dla mnie, bo nie miałem szans z krasnoludzkim MSU wygrać gry, przy rozstawieniu, w którym strefy są tak rozległe.
Wynik: 8:12
Drużynowo: Nie pamiętam dokładnie, ale do przodu.
Jutro skrobnę drugą część relacji.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rilam
Weteran
Dołączył: 26 Lip 2009
Posty: 200
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tczewo
|
Wysłany: Wto 15:14, 10 Lip 2018 Temat postu: |
|
|
Tak jak zapowiadałem czas na drugą część relacji.
Po pierwszym dniu byłem zadowolony. Miałem równo połowę punktów, liczyłem na więcej ale starałem się po prostu zawsze być tym bezpiecznym elementem drużyny i zapewniać pewne punkty. W wielu momentach też mogłem podjąć ryzyko, ale wolałem grac ostrożnie i zachowawczo. Pod tym względem widzę znaczący postęp w swojej grze, odkąd nie staram się za wszelką cenę wygrać osiągam sumarycznie lepsze wyniki. Wbijam co prawda mniej wysokich wyników, ale też i rzadziej mocno przegrywam. Liczę, że z czasem będę umiał po prostu lepiej wykorzystywać sytuację na stole i przewagi by grać jeszcze lepiej. Wieczór minął nam bardzo miło, tradycyjnie pogadaliśmy, pośmialiśmy się. Nadszedł czas na dzień drugi.
IV Bitwa Ósma Bila I - DL - DeBelial
Scenariusz: Spoils of War
Rezultat w tabeli: 0 przewidywany wynik 10:10
Rozpiska:
Daemonic Legions1x 1 Weaver of Change: General, Wizard Master, Thaumaturgy, Power Vortex, Aether Wand, Shackles of Reality, Soul-Bound Staff, Black Orb, 1240
1x10 Horrors: Champion, Musician, 345 Pts
1x29 Slaughterers: FCG, Rending Banner, 805
1x 5 Furies: Daemon of Change, 145
1x 6 Mounted Sirens: Champion, 226
1x 3 Crusher Cavalry: FCG, Flaming Standard, 445
1x 1 Carnal Chariot: 190
1x 1 Blood Chariot: 345
1x 1 Blazing Chariot: 260
1x 1 Daemon Engine: Daemon of Change, Hellish Bolt (3+), 490
Total: 4491
Grałem już z DeBelialem na tej samej rozpisce na Orczym Gnieździe. Wtedy skończyło się to wynikiem 10:10, a sam DeBelial turniej zakończył na 4 miejscu. Prawie identyczną grał na DMP Abrasus i będzie też prowadził ją na ETC. Czuć w niej moc pomimo braku fiendów. Największym dla mnie problemem poza oczywistą magią były dwa bolce. Tym gorzej, że z powodu marka mogą wybierać pomiędzy płonącymi, a świętymi atakami. Mało który solista nie boi się takich strzałów. Z moim generałem nie było inaczej. Jakby tego było mało przeciwnik miał też mój ulubiony rydwan z Mv 10 i AP10. Całokształtu dopełniła potężnie czarująca wrona.
Wystawienie ponownie po przekątnej, mój przeciwnik dość szybko wystawia się cały by mieć pewność posiadania pierwszej tury. Ja już dość tradycyjnie wybieram przeciwległy kąt licząc, że uda mi się pozbyć chociaż jednego z rydwanów i wbić jakieś rany na wronie przed właściwą walką. Znaczniki są ustawione tak, że obaj mamy po jednym pewnym, a ostatni siedzi w lesie na środku stołu. Udaje mi się go kontrolować moją dużą lancą i z wszystkich sił staram się odstrzelić charioty. Wrona siedzi schowana za górką nie chcąc oberwać od skorpionów. Fast próbuje obejść moje oddziały by dorwać skorpiony, ale podstawiam mu pegazy i wywiązuje się walka, którą ostatecznie wygrywam. Tymczasem moja mniejsza lanca ostro obrywa od wrogiego strzelania. Już w pierwszej turze zużywam wafle, bo nie udaje mi się zbić z 4 kości castu na 10 na kometę. Rzucam 8 i muszę zużyć dodatkowe +2 by nie stracić za szybko skorpionów. W kolejnych ruchach giną grale od pocisku. Sam staram się zmęczyć horrory. Przeciwnik oczywiście dispeluje pociski ciskane w wronę, więc pojawiają się bestie, które chcą zjeść horrory. Jednak idzie to powoli gdyż po zionięciu spadają albo z magii albo z strzelania (hellfire jest wkurzający). Koniec końców jedna bestia goni ostatniego horrora. Tworzy się z tego głupawy pocisk w którym horror ucieka na 8 cali, a moja bestia podąża 7" za nim. W końcu go jednak dopada i zjada. Zanim jednak to się dzieje horrory z strzelania(! znowu ten głupi hellfire) panikują mi pegazy, które chciały dorwać rydwan z bolcem. Z działa ginie jeden mój skorpion. W zamian wlepiam dwie rany z pocisku w wronę. Kolejne dwie wlepia bestia, która odgina rydwan z AP10 i zionie jeszcze w wronę. Sytuacja nadal nie jest kolorowa. Furie blokują moją lancę i skulki zajmują znacznik. W mojej piątej turze wylatuję magiczką z oddziału narażając ją na magię wrony (przed ostrzałem byłem ukryty) tak by walić w nią czym tylko się da. Damselka na szczęście obrywa tylko dwie rany. Jednak wiedziałem, że miscast może mnie już zabić. Mimo to sytuacja na pozostałych stołach jest na tyle kiepska, że nie ma to większego znaczenia. Doczarowuję kolejną bestię (pocisk zbity) i jej zionięcie kończy żywot wrony. Miałem zdecydowanie farta, że ją zabiłem. Skorpiony nie chciały nic wskórać, ale za to magia położyła ją aż miło. Tracę pegazy, yeomanów, grali i scenariusz. Zabijam wronę, horrory i fasta.
Wynik: 11:9
Drużynowo: 35:65 (gra musiała nam dołożyć)
V Bitwa Drobne Wałeczki 2 - EoS - Helion
Scenariusz: Secure Target
Rezultat w tabeli: -1
Rozpiska:
Knight Commander on Horse: General, Cavalry Pick, Shield, Touch of Greatness, Winter Cloak, 360
Marshal: BSB, Shield, Blacksteel, Death Warrant, 265
Wizard: Wizard Master, Cosmology, Magical Heirloom, 395
Prelate on Horse: Paired Weapons, Plate Armour, Basalt Infusion, Hero's Heart, Locket of Sunna, 385
Inquisitor on Horse: Blessed Steel, Shield, Dusk Forged, Hammer of Witches, 390
1 x 10 Electoral Cavalry: Champion, Musician, Standard, Knightly Orders, Lance, Shield, Banner of Speed, 590
2 x 20 Heavy Infantry: Champion, Musician, Standard, 210
1 x 10 State Militia: Skirmisher, 150
1 x 34 Imperial Guard: Champion, Musician, Standard, Rending Banner, 646
1 x 5 Reiters: Brace of Pistols, Heavy Armour, 195
1 x Artillery: Cannon, 250
1 x Steam Tank: 450
Total: 4496
Wszyscy poza Pawłem mieli -1 w tym paringu, więc zdecydowałem się go wziąć. Tym bardziej, że sytuacja w parowaniu wyglądała nieźle. Lohost miał 0/1 z DH, Sowa 0 z SE, Radek 1 z DL i Mirek 0/1 z SA. Miałem jako jedyny grać ujemny paring. Helion przed grą wyszedł jednak z propozycją wzięcia 10:10. Przystałem na to tym bardziej, że po całym turnieju zachowawczej i bezpiecznej gry miałem ochotę popatrzeć na inne rozgrywki z większymi fajerwerkami. Przystałem na propozycję. Przeciwnik Pawła oddał 13:7 co też nam pasowało. Wspólnie zwiedziliśmy salę i obejrzeliśmy sytuację na pierwszych stołach. Potem ciekawie oglądało się pozostałe gry. Koniec końców u Mirka, a szczególnie u Sowy gry potoczyły się źle. Radek za to dał czadu. Niestety po dobrym pierwszym dniu przegrywamy drugą grę.
Wynik 10:10
Drużynowo: 43:57
Podsumowując bardzo się cieszę z tego turnieju. Było naprawdę zacnie. Pozostaje pewien niedosyt. Olsztyn zdecydowanie było stać na o wiele lepsze miejsca niż te, które mamy ale zabrakło trochę szczęścia, ogrania i przemyślenia rozpisek. Sam teraz złożyłbym się zupełnie inaczej i myślę, że wtedy w każdym z tych paringów ugrałbym o te przynajmniej dwa punkty więcej. Jednak nauka nie idzie w las i trzeba wyciągać wnioski. Na kolejne DMP pojadę na pewno lepiej przygotowany. Dobrze czułem się w tych trudnych grach i sam turniej dał mi sporo satysfakcji. Wielkie dzięki też dla całej mojej drużyny. Największe uznanie należy się chyba Radkowi. Nieograną rozpiską robił naprawdę niesamowite rzeczy i świetnie sobie radził. Mirkowi i Sowie brakowało szczęścia i czasami innego podejścia do danego matchupu. Lohost jak zwykle był klasą samą w sobie.
No to co Panowie, kiedy kolejny turniej?
|
|
Powrót do góry |
|
|
damroth
Lord Inkwizytor Moderator
Dołączył: 21 Cze 2006
Posty: 1987
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Olsztyn
|
Wysłany: Wto 20:45, 10 Lip 2018 Temat postu: |
|
|
Dosłownie kilka słów.
Wyjazd super. Kraków nocą jest chyba najfajniejszym miastem w Polsce, przynajmniej w letnie ciepłe wieczory. Polecam taki wyjazd każdemu. Niesamowita baza gastronomiczna, tanie hostele, dobre warunki gry. Co chcieć więcej? Może tylko trochę daleko
Po latach wróciłem do gry ze swojakami. Było mi dane poprowadzić drużynę OKF Miscast 1. W skład teamu wchodzili: Sowa, Rilam, Radek, Mirek oraz ja. Grałem Imperium.
1. Rogaty Szczur - Kisiel - DL
Przesympatyczny gracz, miał 2 demon prince z biczami, reszta to jakiś zlepek armii demonów z tego i poprzedniego sezonu. Generalnie gra toczyła się do momentu gdyby on mi zdjął działo albo ja jemu dużego demona. Mi się to prawie udało i Kisiel musiał się zacząć chować. Zrobiłem 17-3.
2. 8bila 2 - Rychu - SE
Generalnie on strzelał, a ja czarowałem. Ponownie walka o działo ponieważ Treemeny tego nie lubią . Tracę działo w 3 turze i drzewo wpada mi w czołg. Równa walka do końca ale czołg okazuje się twardszy. Dużo szachów, straty po obu stronach. W kończącej turze moja kawa z bohaterami wpada w 10 drwali z jego kowbojem. Wygrywam o 7 a Rychu ustaje na 1 i 1 czyli idealnie. Wygrywam 12-8 a przy oblanym brejku i zagonionym oddziale miałbym scenariusz i 1000pkt, czyli jakieś 5 progów.
3. Nemezis 2 - Kielon -OK
Kielon to zawodnik z renomą, wysawił 2 działa, Aurocha, kawalerie, koty, kloc ogrów z bohaterami. Generalnie bardzo uważałem na te działa, podstawiałem pod twarz milicję i czekałem na kontrę. Wyszła szybciej niż myślałem i po kilku overrunach po 2,5 tury moja gwardia nabiła blisko 3500pkt. Wystartowała po prawej i skończyła po lewej stronie. Kielona zawodziły działa, które generalnie nie trafiały, mnie kawaleria z księdzem. Na koniec mógł jeszcze uratować 3 duże pkt gdyby ucekł gutstarem ponad 6 cali, ale rzut 1 i 1 zakończyły grę. 3 komety spadły dopiero w 5 turze...gdy już niczego nie było w pobliżu. 20-0
4. 8bila 1 -Xargos - OG
Tegoroczny reprezentant Polski na ETC. Nie czuję specjalnie respektu przed orkami. Zagrałem pod scenariusz, po wielu walkach udaje mi się złamać jego główny klocek, który ucieka na 4, ja gonię na 2... zagonienie tego klocka z generałem kończyło grę, ale nie...Gramy dalej, tracę gwardię, zyskuję scenariusz. Pojawia się więcej opcji na wygranie np złamanie gobasów na liderce 7, ucieczka kawalerią na 7, zabicie bohatera na 4-. Nic mi z tego nie wyszło i zamiast maski na orkach ugrałem tylko 13-7 po niesamowitym farcie przeciwnika. Drużyna pierwszy raz poważnie wtopiła.
5. Drobne wałeczki 2 - Lajkonik - DH
Z krasnoludami imperium tak ma. Jesli idzie po wysoki wynik, często kończy się masakrą...na imperium. Popatrzyłem na paringi, w pozostałych paringach mieliśmy +2, zobaczyłem, że przeciwnik ma działo, ma 2 x organy i kloc, troszeczke wsparcia itd. Twardych bohaterów.
Policzyłem, że zbieram scenariusz, być może zabijam maszyny lub on odstrzeliwuje mi armatę. Nie mogę wejść w 30 cali bo organy robią mi z armii sito. Przyjąłem od przeciwnika 13-7 bez gry. Ktoś powie, że dobrze, ktoś, że to był błąd. Teraz to już bez znaczenia.
Ugrałem 75pkt na 100, więc wynik indywidualny fajny. Jako drużyna niezbyt bo ostatecznie 34 miejsce na 49. Patrzę trochę ponad te cyferki i widzę jednak uśmiechniętych choć zmęczonych kolegów, przyjaciół, którzy dawali z siebie wszystko. Obie drużyny. Czuję się dumny.
|
|
Powrót do góry |
|
|
kamel
Sierżant
Dołączył: 12 Maj 2014
Posty: 335
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Olsztyn
|
Wysłany: Śro 10:09, 11 Lip 2018 Temat postu: |
|
|
Też tylko kilka słów - bardzo fajny wyjazd. Kraków nocą jest prawie tak fajny jak Wrocław i Gdańsk. Jestem dumny z mojego teamu, że był w stanie wytrzymać moje jazdy. Ugraliśmy tylko 10 punktów mniej niż OKFM1 (łącznie z 25 bitew), co dało 43 miejsce - w warzywniaku był niesamowity ścisk. Oznacza to, że jesteśmy prawie tak dobrzy jak team 1.
Jeśli w przyszłym roku DMP będzie w Krakowie, to jadę.
|
|
Powrót do góry |
|
|
damroth
Lord Inkwizytor Moderator
Dołączył: 21 Cze 2006
Posty: 1987
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Olsztyn
|
Wysłany: Śro 14:06, 11 Lip 2018 Temat postu: |
|
|
Kamel, ugrać to nie ugraliście. My właściwie też nie ugraliśmy tego co nam wpisano. Przyznaj się, ile gra wam dołożyła?
U nas po dobrym pierwszym dniu oberwalismy strasznie w drugim. Pomimo teoretycznie dobrych paringow.
|
|
Powrót do góry |
|
|
kamel
Sierżant
Dołączył: 12 Maj 2014
Posty: 335
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Olsztyn
|
Wysłany: Śro 15:09, 11 Lip 2018 Temat postu: |
|
|
System punktacji dołożył nam ok. 40-45 pkt., ale liczy się to co w tabeli końcowej, więc łącznie 10 mniej
Odnośnie mojej gry to myślałem, że gram ciut lepiej, ale na DMP chyba gra się najtrudniej.
Ostatnio zmieniony przez kamel dnia Śro 16:08, 11 Lip 2018, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kamel
Sierżant
Dołączył: 12 Maj 2014
Posty: 335
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Olsztyn
|
Wysłany: Pon 15:04, 26 Lis 2018 Temat postu: |
|
|
Mój pierwszy raz:
W dniach 24-25.11.2018 wybraliśmy się do Świdnika na turniej klasy master. Grałem w drużynie Miscast I z Sową i Lohostem. Tradycyjnie grałem UD. Przez całą drogę do Świdnika koledzy namawiali mnie do wykrzyczenia jak najszybciej hasła bojowego - "K... znowu prze...m w drugiej turze". Wyjątkowo postanowiłem nie dać się namówić.
Moja rozpa: Duży licz na Divinacji, nekrotekt z czapką czarodzieja, 20 szkieli, 5 skautów, 3 rydwany z legionem, 7 shabti z pw i 8 shabti z łukami.
Dzień pierwszy
1. Legion Kraków - As/Zielony Skaven (VS).
Bardzo sympatyczny przeciwnik. W rozpisce miał Magistra z Thaumaturgią, BSB na giga-szczurze, 25 klanratów, 26 monków, abominację, kółko i 2x10 plague disciples. Graliśmy hold the ground w wystawieniu refused flank.
Wystawiłem się pierwszy, aby zacząć. Przesunąłem się lekko do przodu, aby ostrzelać mu BSB, bo aboma i kółko schowały się za górką. zadałem mu w sumie 3 rany zapominając czar Fate Judgement. Przeciwnik ostro ruszył do przodu, ale ustawił się tak, że mogłem zaszarżować monków łucznikami, a kloc klanratów (z generałem) drugim oddziałem shabtich. Przepchnąłem Know thy enemy w aurze (przy okazji zapominając i ten czar) i kolejną ranę na giga-szczurze. W cc oba oddziały shabtich zmiotły klocki szczurów zadając łącznie 36 ran (po 18 ) i tracąc po 1. W międzyczasie okazało się, że BSB ma o jedną ranę mniej niż nam się wydawało, co spowodowało lekkie zamieszanie, ale nie miało większego wpływu na końcowy wynik.
Za łatwo mi szło, więc postanowiłem wysadzić sobie generała (3 miscast z rzędu). W kolejnych rundach trwało polowanie na resztki szczurów – shabti zabiły abominację i jedną dziesiątkę plagusów, kółko zniszczyło skautów, rydwany i próbowało dojechać do kadry, ale rozsypało się w lesie. Ostatnia 10 plagusów padła ofiarą pocisków, a resztki dobiły szkielety z kadrą. Ostatecznie straciłem jeszcze łuczników. Wynik: 18-2.
2. Czarne Wrony – EmpGex (OK)
Ciekawa gra, gdzie w pewnym momencie chciałem zakrzyknąć okrzyk bojowy, ale Lohost w ostatniej chwili zwrócił mi uwagę na kilka opcji, które bardzo mi pomogły.
Przeciwnik miał w rozpisce szamana z piromancją, BSB, 5 bruiserów z gw, 28 scraplingów, 2 koty i 2x6 leadbelcherów. Graliśmy breakthrough w wystawieniu dawn assault.
Przeciwnik wystawił się pierwszy, więc postanowiłem wystawić się w takiej odległości, aby stracił jedną rundę ostrzału na marsz, jednocześnie mogłem ostrzelać go delikatnie uszakami. Generalnie on strzelał, ja się leczyłem. Rydwany z prawej trzymały w szachu bruiserów. W 3 turze spaliłem szarżę na jeden z oddziałów leadbelcherów i trochę zrobiło się słabo – z łuczników zostało 2 sztuki, ale przeciwnik poszedł mi na rękę i nieostrożnie podszedł na zasięg szarż. W tym momencie Lohost uzmysłowił mi, że gra jest do wygrania, jeśli dobrze zaszarżuję. Udało się dobiec do strzelców (zostało 4 z kadrą) oraz do bruiserów, którzy podeszli pod rydwany z okrzykiem, że są cienkie, bo mają impakty z siłą 4. Shabti zabiły kadrę, a rydwany przejechały się po irongutach tracąc 1 ranę. Ostatecznie udało mi się wygrać 13-7.
3. Legion 2- Czarna Koza, PSz (OnG).
Kolejna przyjemna gra z sympatycznym przeciwnikiem, który miał w rozpie szamana z Thaumaturgią, BSB z 2+ sejwem, goblina na Gnasherze, 22 ferale z ambicją, 2 x 5 kawy na dzikach, gigsona, idola i bolca.
Szachowa gra, dograliśmy tylko 4 tury, bo fajnie się gadało. To była pierwsza gra, gdzie grałem wystawienie encircle i chyba capture the flags. Na samym środku mapy stał obelisk, który skutecznie utrudniał mi grę. Wystawiłem się pierwszy w celu rozpoczęcia i w pierwszej turze shabti zestrzelili bolca szalonymi rzutami (7 hitów na 5+, 6 ran na 3+). Przeciwnik z kolei rzucił kometę z 4 kości (4x6), ale nie wyssał się, ponieważ wcześniej wylosował kartę nr 8. Potem obaj szachowaliśmy się wokół obelisku. Udało mi się wbić 4 rany na gigancie i niewiele brakowało, żeby podszedł do shabtich z łukami na odległość ok 8 cali – miał w planach chyba zionięcie. Niestety ostatecznie zrezygnował z tego pomysłu i schował się za impasem. W ostatniej turze musiałem oddać fasta, aby nie stracić kadry. Wyszło 10-10.
4. Underdogs, Lapamat, (EoS).
Moja pierwsza gra na pierwszym stole – kto by się spodziewał 😊
Bardzo sympatyczny gracz, który miał straszny imperialny gunline: 2x10 rangerów, 10 rajtarów ze strzelbami, organki, lekką piechotę z kuszami lub łukami, 5 kawy z 1+ sejwem, trochę ciężkiej piechoty dla maga, maga z piromancją, artificera i commandera na gryfie też z 1+ sejwem.
Graliśmy capture the flags, dawn assault. Przeciwnik zaczął grę od odstrzelenia mi fasta. Ja nie mogłem się ruszyć z powodu organek i rycerza na gryfie, na którego nie miałem żadnej kontry. Potem straciłem rydwany, 7 z 8 szabtich z łukami, sam zabiłem organki i zmusiłem jego kawę do schowania się za górką. Generalnie zostałem rozstrzelany 4-16.
Przez jakiś czas zastanawiałem się czy nie zaryzykować i nie pójść do przodu, jednak znając moje szczęście organki odpaliłyby ze 30 hitów robiąc z shabtich sito, a rycerz dokończyłby dzieła zniszczenia.
Dzień drugi – dzień po pizzy. Tego dnia zamiast na grze musiałem się skupić na przetrwaniu, bo pizza okazała się niedobra
5. MakeWay – Ed (VC).
Szczerze mówiąc jego rozpiska całkiem mi pasowała – lamia z commandementem (daje 6 off i 6 def), nekromanta, 30 szkieli z halabardami, trochę zombich, 8 wilków, 7 wraithów, 4 morghasty.
Znowu encircle (obelisk) i capture the flags (chyba, nie pamiętam). Przegrałem rzut o rozpoczęcie gry. Ed podszedł do przodu i morghastami ustawił się na flance shabtich z łukami. Zdispellowałem popychaczkę, aby nie poprawił ustawienia, ale dostałem oddział zombich przed rydwanami. W swojej turze poprawiłem ustawienie, aby nie mógł mnie zaszarżować morghastami i aby nie mógł mi uciec z losa – ewidentnie nie doceniał łuczników. W magii nie zrobił nic, popychaczkę zdispelowałem. W swojej turze wjechałem w morghasty i zombie. Rydwanom zabrakło cala, aby z overruna wpaść we wraithy, natomiast shabti wciągnęły morghasty nosem. Niestety z powodu moich dolegliwości musieliśmy wziąć taktyczny remis 10-10.
6. Ciupaga – Maciej Kos (HE).
Znowu encircle (obelisk), secure target. 2x20 spearów, babka z włócznią, 2 bolce i lion guardzi, mnóstwo (ok. 30).
Przegrałem zaczynanie, popełniłem kilka błędów w rozstawieniu i ruchach. Oddałem fasta, ale źle wymierzyłem ustawienie shabtich i musiałem szarżować. Wylosowałem słabą kartę na magię i udało mi się przepchnąć tylko distracting. Całkiem dobrze przyjąłem pierwszy strzał, ale oddałem mało ran. ostatecznie wygrałem o 1, ale ustał na stubbornie. Potem było dużo gorzej, bo zostało mi 2 moedle, które nie wbiły ani jednej rany i się rozsypały. Umówiliśmy się na 3-17, bo utrzymałbym objective.
Powinienem był wystawić się po przeciwległej stronie mapy i ganiać się wokół obelisku przy okazji zdejmując bolce i ew. spearmenów.
Turniej rewelacyjny, 58/120 punktów to mój najlepszy wynik w karierze. Czekam na kolejnego mastera.
Ostatnio zmieniony przez kamel dnia Wto 8:30, 27 Lis 2018, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|